Jaki chleb wybrać w sklepie, na co zwracać uwagę?
Rzecz o chlebie
Chciałybyśmy opowiedzieć Wam kilka słów na temat produktu spożywczego, który jest przez nas chyba najczęściej spożywany, a mianowicie mamy na myśli chleb. Jak wiadomo, chleba jest wiele rodzajów i długo by wymieniać, żeby nie pominąć żadnego.
Specjalnie dla Was, wybrałyśmy się do sklepów żeby sprawdzić, co na chwilę obecną można znaleźć na półkach. Wybrałyśmy też kilka rodzajów chlebka i spróbowałyśmy jak smakuje :) Ale do rzeczy.
Na początek Chleb sitkowy wypieczony przez KOLSTAR.
Kiedyś często kupowałam ten chlebek ze względu na jego przystępną cenę i przyzwoity skład, jednak przeprowadzony przez nas test zniechęcił mnie do niego na dobre. Producent zachęca, że jest to chleb produkowany na naturalnym zakwasie, nie zawiera polepszaczy i konserwantów. Skład też niczego sobie – mąka pszenna 750, żytnia 720, 1400 sitkowa, drożdże, otręby żytnie, sól, woda. Im wyższy „numerek” przy typie mąki tym lepiej – najzdrowsze są te, które mają typ 2000 (wyższego już nie ma), co określa zawartość substancji mineralnych, potocznie – przemielenie mąki.
Wygląda świetnie, co z tego, jeśli po rozkrojeniu wyraźnie widać, że do chlebka dodano zaciemniacza, o którym nic a nic nie napisano na etykiecie. Jak to poznać? Po kolorze, chleby z zaciemniaczem (karmelem) mają delikatnie brązowy kolor, taki podchodzący pod kawę z mlekiem. Czym różni się to od chleba razowego? Ano tym, że barwa chlebka razowego będzie szarawa, a mniej brązowa.
Teraz już wiem, że nie kupię go nigdy więcej. Bo to, co na etykiecie, powinno być i w środku – ani więcej ani mniej.
Dalej weźmy Chleb regionalny pszenno-żytni.
W środku wcale nie wyglądał podejrzanie, w smaku też (jak się później okazało) w porządku, ale skład mówi, że nad nim nie będziemy się zbyt długo rozwodzić – oprócz mąki, zakwasu, wody drożdży i soli, mamy polepszacz i to w dodatku w mieszance, nazwanej „wulkan”. Coś, co nazywa się „wulkan”, nie może mieć dobrych skojarzeń i tak jest też w tym przypadku: środek do przetwarzania mąki, kwas askorbinowy i enzymy. Nie polecamy.
Kolejno – Chleb żytni z piekarni Baker
Wygląd ma super, patrząc na skład też w porządku, gdyby tylko nie było w nim drożdży, to byłby to nasz bezdyskusyjny numer jeden. w środku lekko wilgotny chleb, co jest pożądaną właściwością wypieków z żytniej mąki. w zapachu bardzo „chlebowy” – nie czuć dodatków, nie odznaczają się zbytnio drożdże, barwa też w porządku – lekko szarawa a nie brązowa, widać że piekarz się postarał i nie dodał do chlebka niczego niewskazanego,
Krótko mówiąc – bardzo smaczny (jak się potem okazało) chlebek za przystępną cenę. Oby takich więcej.
Następny wybrałyśmy chleb wypiekany na miejscu w markecie Chleb wiejski na wagę
Świetny wygląd przemawia na jego korzyść, ale zapewne, jak to bywa w 99,9% przypadków chlebów wypiekanych w marketach, robiony jest z mrożonego ciasta, co znacznie pogarsza jego walory. Producent przyznaje się, pomiędzy innymi składnikami, do dodatku karmelu (zaciemniacz Rogamalt) i widać dokładnie brązowy kolor (a także czuć w smaku) dodatek tego zaciemniacza. Dzięki temu wygląd chlebka jest taki korzystny i sprawia wrażenie autentycznego wiejskiego chleba. Szkoda, że to tylko wrażenie, bo bez karmelu chleb byłby jak zwykła bułka, zwłaszcza, że nie ma w składzie ani grama mąki żytniej.
Ten chleb był dziwny (nie da się tego inaczej określić) bo był bardzo lekki a jednocześnie troszkę mokry. Wysyła sprzeczne sygnały, więc nic dobrego dla naszego organizmu.
Zajmijmy się teraz innym Chlebem regionalnym.
Ogromny zielony napis „trąbi” już na wejściu, że chleb jest na naturalnym zakwasie, natomiast w jego składzie o zakwasie nie ma mowy, są natomiast drożdże. Czyli kolejne małe oszustwo ;)
Wiadomo, że może być tak, że zakwasu nie ujęto w wykazie składników (bo przecież wytwarza się go z wody i mąki), ale ze względu na specyfikę zakwasu, powinien on w składzie być wymieniony. w tym przypadku generalnie szału nie ma – zwykły, biały chleb niczym się nie wyróżniający. No, może tylko tym niedużym kłamstewkiem na etykiecie ;)
Przejdźmy do chleba, który ja lubię najbardziej, ale z przyczyn technicznych rzadko mogę się nim cieszyć. Jest to mianowicie chleb razowy z osiedlowego sklepu moich rodziców, za każdym razem, kiedy ich odwiedzam, przyjeżdżam potem do domu z kolejnym bochenkiem.
Co jest w nim takiego specjalnego? Chrupiące ziarenka w środku i rewelacyjny smak. Można w nim znaleźć nasiona dyni, słonecznika, siemię lniane, soję, otręby i coś jeszcze, czego nawet nie potrafię rozpoznać. Co ciekawe, producent nie wymienił tych ziaren w składzie (osobiście nie rozumiem, czego się wstydził, przecież są pyszne). Żadnego karmelu, polepszaczy itd. Chleb jest do tego stopnia smaczny, że można go jeść samemu lub z masłem domowym (robionym z wiejskiej śmietany) i poczuć się jak w siódmym niebie. i nie czerstwieje przez 6 dni! Dla mnie bomba :)